Recenzja drugiego sezonu Arcane – powraca luksusowa animacja z obfitym niepokojem i melodramatem

Pomijając pewne niepewne momenty, drugi i ostatni sezon Arcane naprawdę rzuca pieniądze na ekran. To uderzająca, pełna emocji i mocna kulminacja.

Nie jest wielką niespodzianką, że animacja, która kosztowała aż 250 milionów dolarów przez dwa krótkie sezony, kończy się, zanim nadejdzie trzeci, ale to nie znaczy, że jest to mniej wstydliwe. Arcane to cudowna seria, oczywiście piękna, ale także głęboko poważna. W tym serialu nie boi się czuć rzeczy i czuć je twardy.

Oglądałem pierwsze sześć z ostatnich dziewięciu odcinków Netflixa przez kilka następnych tygodni. Rozpoczynają się w bezpośrednich momentach finału pierwszego sezonu, kiedy serialowa antybohaterka Jinx, z domu Powder, wysadziła ogromną dziurę w samym sercu sali rady rządzącej Piltover. W pierwszych kilku odcinkach główni bohaterowie – ci, którzy przeżyli – dosłownie i w przenośni zbierają fragmenty tego kulminacyjnego wydarzenia, podczas gdy zarówno Piltover, jak i sąsiednie podziemne miasto Zaun doświadczają równoległej próżni energetycznej podczas opadów.

Obejrzyj na YouTube

Istnieją tu uderzająco oczywiste (choć biorąc pod uwagę długi rozwój, prawdopodobnie przypadkowe) podobieństwa do świata rzeczywistego. Bogate, zaawansowane technologicznie i ekonomicznie społeczeństwo oraz jego uciskany sąsiad; atak terrorystyczny; odpowiedź. Arcane naciska i pogania ten temat, umieszczając tu i ówdzie małą linijkę – „dlaczego pokój jest zawsze powodem przemocy?” – zanim przejdziemy do czegoś szerszego.

Wśród tych duże tematyJednakże Arcane porusza te same szaleńczo emocjonalne dramaty osobiste, które uruchomił w pierwszym sezonie. Zakazany romans Vi i Caitlyn, Romeo i Julia, wykracza poza początkowe szczęśliwe zakończenie i dociera do miejsca nieuniknionego napięcia, w którym uczestniczy dwoje ludzi z całkowicie przeciwnych światów. Jinx stara się (i przeważnie jej się to nie udaje) poradzić sobie ze stratą rodziny i mentora, adoptując własnego uroczego jeżowca. Brat naukowy, łamacz serc i wszechstronna ludzka szczęka. Jayce walczy o utrzymanie swojego brata Viktora przy życiu, licząc ciężar swoich zasad przeciwko własnej desperacji.


Zrzut ekranu z drugiego sezonu Arcane.
Źródło obrazu: Netflixa

Większość z nich jest traktowana nieco bez ogródek – niektóre dialogi są uderzające w nos, do tego stopnia, że ​​po prostu wyrażają na głos intencje bohaterów, tworząc podtekst – ale znowu z absolutną powagą. Spodziewajcie się dziurkowanych luster, dziurkowanych twarzy, krzyków i łez oraz wielokrotnych techno-punkowych montaży. Podobnie jak spora część literatury dla młodych dorosłych, ten szczery niepokój i melodramat są atutem, częścią tego, co czyni Arcane tak fascynującym i pod wieloma względami niezbędnym szkieletem, na którym można oprzeć swoją niezwykle uderzającą pracę wizualną. Kiedy twój dyrektor artystyczny zdecyduje się na pełny, transcendentalny podziw, musisz maksymalnie podnieść poziom emocji.

Ponownie, podobnie jak pierwszy sezon, drugi sezon Arcane jest całkowicie niezwykłym osiągnięciem w animacji, kontynuując niemal nieopisane połączenie scenerii grafiki koncepcyjnej, migotania, efektów specjalnych w stylu anime i malarskiego podejścia do twarzy za pomocą pociągnięć pędzlem, które tworzy postacie, które mówią i poruszaj się jak portrety pod wpływem zaklęcia. Poziom szczegółowości – poczucie luksusu – jest czasami zdumiewający, a pojedyncze ujęcia, które mogą pojawić się na ekranie przez mniej niż sekundę, wciąż wyskakują nie tylko jako szczegółowe, ale w zamyśleniu szczegółowy. Wkrótce obejrzę ponownie ten sezon, choćby tylko po to, aby podczas szybkich cięć wypatrywać większej liczby drobnych decyzji i momentów rzemiosła – sprytnego oprawienia książki w pomysłową retrospekcję; zmiana perspektywy kamery w krótkim wycinku – nad czym artyści musieli pracować tygodniami, ale groziło to całkowitym przeoczeniem. A wszystko to wśród dramatycznych zmian w stylu Spiderverse w całych stylach graficznych, obejmujących szkice węglem, farby akwarelowe i nie tylko.


Zrzut ekranu z drugiego sezonu Arcane.
Źródło obrazu: Netflixa

Szczerze mówiąc, jest wspaniale. W pierwszych sześciu odcinkach jest kilka małych czkawek, choć po raz kolejny, podobnie jak w pierwszym sezonie, zanikają one, gdy sprawy nabierają tempa i cała nagromadzona potencjalna energia zaczyna się ulatniać. Oprócz momentów nieco sztywnych dialogów, istnieje również utrzymujące się poczucie, że absolutnie gwiżdżemy przez całą historię, aby upchnąć ją w zaledwie dwa sezony, przeskakując między równoległymi liniami czasu do scen, które są kilka miesięcy w przyszłości, cofając się do wspomnienia i nie tylko. Niektóre wątki sprawiają wrażenie nieco skróconych, jak na przykład szersza sytuacja społeczna w Zaun, której nie wolno mi psuć. A jedna lub dwie historie głównych bohaterów, przynajmniej w pierwszych sześciu odcinkach, wydają się niedopracowane i w rezultacie trochę nie na miejscu. Myślę szczególnie o okolicznościach wokół Mel i spotkaniu z Czarną Różą, tajną kliką, o której podejrzewam, że nawet większość Liga Legend gracze o których nie słyszeli.

Jest też obowiązkowy serwis dla fanów, który jest naprawdę nieszkodliwy, mieszanka subtelnych i, w przypadku jednego z nordyckich rymowanek, wcale niesubtelnych ukłonów w stronę postaci i historii League. Nadal jestem całkowicie zafascynowany tym, jak musi wyglądać Arcane bez wcześniejszej wiedzy o różnych grach Riot opartych na Runeterze. Słyszałem, że jest doskonale. Jako bezwstydny gracz LoL-a nie mogę powstrzymać się od oglądania wielu wyjątkowych, misternie ułożonych choreografii scen akcji w Arcane i zastanawiam się, czy ta nowa, nazwana postać z hasłem („Lubię podchodzić z bliska”) i wyraźnie wyróżnionym zestawem umiejętności ( Blokowanie kul! Specjalne pchnięcie! Uciekające ramiona!) może pewnego dnia zostać mistrzem w grze, tak jak noxiański złoczyńca Ambessa wreszcie pojawi się w grze wraz z nowym sezonem. Podejrzewam jednak, że to „mój problem”. Jak wszystko w Arcane, te momenty akcji są renderowane z absolutnym bogactwem i luksusem, poprzez momenty ultra slow-motion, które aż proszą się o zrzut ekranu do błysków szaleńczej intensywności z prędkością kuli.


Zrzut ekranu z drugiego sezonu Arcane.


Zrzut ekranu z drugiego sezonu Arcane.


Zrzut ekranu z drugiego sezonu Arcane.

Źródło obrazu: Netflixa

Mógłbym kontynuować. Zwłaszcza jeśli chodzi o oprawę wizualną Arcane, która, jak można się spodziewać, rozkwita wraz z postępem sezonu, dopasowując się i prawdopodobnie przewyższając najlepsze momenty pierwszego sezonu – takie jak początkowe, astralne spotkanie Viktora z tajemnym światem w tamtym czasie – co po raz kolejny znajdują odzwierciedlenie w drugim sezonie, rozgrywając się poza wspomnianym embargiem. Chciałbym też móc teraz zobaczyć te trzy ostatnie odcinki. Przede wszystkim dlatego, że pod koniec drugiego aktu w powietrzu wciąż wiruje tak wiele luźnych wątków; jeśli Arcane zdoła połączyć je wszystkie w jedną całość, stworzy coś naprawdę wyjątkowego. Ale także dlatego, że po prostu bardzo chciałbym zobaczyć, co stanie się dalej.

Riot Games i Fortiche stworzyły tutaj coś dość rzadkiego, coś, co kusi, aby nazwać projekt próżności, coś, co powstało na szczycie rentowności studia, relikt minionej epoki nieograniczonych graczy i nieograniczonych rezerw gotówkowych. Ale tak naprawdę jest trochę bardziej szlachetnie. To dzieło twórcze, które jest absolutnie skazane na stratę pieniędzy, ale mimo to udało się istnieć do końca – nie mniej jednak – na Netfliksie. Powinniśmy się cieszyć, że w ogóle istnieje.

Rozpoczyna się drugi sezon Arcane Netflixa od 9 listopada.


Opublikowano

w

przez

Tagi: