Nienawidziłem, kiedy to widziałem Ocalali z wampirów klony. Bezwstydnie pokochałem tę grę i jej lo-fi, wiercący się blask, i chichotałem, gdy podczas ceremonii wręczania nagród wyparła gry setki razy większe. Spójrzcie na tego skandalicznie prostego pretendenta, który przyciąga całą uwagę – to było anarchiczne i ekscytujące. Ale ponieważ miał taki dobry moment, naśladowcy nieuchronnie poszli w jego ślady, niewolniczo walcząc o swój wyimaginowany kawałek ciasta o niskim poziomie inwestycji i zapewniający wysoki zwrot. Wciąż irytuje mnie to, że zlizywają z talerza nawet okruchy; nie oferowali nic poza chciwością.
Z takim nastawieniem patrzyłem na pojawienie się Karate Survivor: grymas z zmrużonymi oczami, związany ze sztuką walki. Oto gra tak bezczelna, że może naśladować nawet nazwę Vampire Survivors – czy to nie wstyd? Ale powiem Ci co: jest świetnie. Absolutnie opiera się na Vampire Survivors, ale robi też coś więcej i pokazuje, że ten podgatunek wciąż ma ciekawe rzeczy do zaoferowania, jeśli podejdzie się do niego z odpowiednim nastawieniem.
Jak więc wykorzystać pomysł z Vampire Survivors? Proste: przedstawiasz Jackie Chana. Nie dosłownie – wyobrażam sobie, że ta licencja wiąże się z wysoką ceną – ale riffujesz na tych samych filmach akcji kung-fu z końca lat 80. i wczesnych 90., z których słynie Chan. Pomyśl o historii policyjnej lub Rumble in the Bronx. Wyobraź sobie Chana turlającego się po kuchniach, chwytającego garnki i patelnie i uderzającego nimi ludzi po głowach. Wyobraź sobie Chana wspinającego się po drabinach, a następnie korzystającego z tych samych drabin do kręcenia się i obijania ludzi. Pomyśl o przytłaczających szansach, a mimo to Chanowi w jakiś sposób się to udaje.
To jest Karate Survivor, rodzaj bijatyki przemyślanej na nowo z systemem automatycznego ataku do Vampire Survivors, w kolorze jasnych dżinsów w stylu lat 90. Jest tam pełno śmiesznych półokrągłych domów i mnóstwo rekwizytów, którymi można kogoś uderzyć, trochę jak w grach Yakuza i Like A Dragon. Możesz wbiegać i skakać po ścianach, przewracać się po stołach, uruchamiać betoniarki, wiadra i niszczyć dekoracje, a nawet kręcić się na krzesłach biurowych, aby wykonać leniwy huraganowy kopniak. Prawie ze wszystkim, co widzisz, możesz coś zrobić.
Ale to, co podziwiam, to to, jak głęboko zastosowano motyw sztuk walki, aż do sedna gry. W miarę zdobywania poziomów odblokowujesz nowe ruchy (i pasywa), które umieszczasz na pasku skrótów, a następnie „grają” one, w pewnym sensie, po kolei. Sztuka polega na łączeniu ataków w ich numerowanej kolejności, aby wywołać dodatkowe efekty – tak jak próbujesz połączyć uzupełniające się sekwencje ruchów sztuk walki w prawdziwym życiu. Hej, ćwiczyłem ninjutsu przez pięć lekcji, więc myślę, że wiem, o czym mówię. Dopasuj również kolory ruchów, a premie za kombinacje stają się jeszcze lepsze – ataki zyskują fale uderzeniowe lub świecące dodatkowe efekty przypominające Hadoukena – a to drastycznie zwiększa Twoje szanse na spłaszczenie otaczającej cię hordy z podartymi rękawami i punkowymi włosami.
Ale wolisz ataki czerwone czy niebieskie? A może zamiast tego pokładać nadzieję w lukratywnych żółtych, które są niewiarygodnie potężne, ale także niezwykle rzadkie? Poczekaj zbyt długo, a możesz przegapić okazję do zbudowania całej serii ataków w innym kolorze. Taka jest strategia Karate Survivor i jej przeżuwanie daje satysfakcję. Do tego dołóż pasywny wybór wzmocnień i wytyczaj trasy wokół poziomów, aby zmaksymalizować potencjalne szkody dla środowiska i uzyskać dostęp do potężnych przedmiotów, a jest mnóstwo do przemyślenia – podobnie jak podstawowa umiejętność odpowiedniego wyczucia sekwencji ataku i trzymania się z daleka zasięgu wrogów.
Podoba mi się i podoba mi się też to jak wygląda. Dbałość o szczegóły w animacji jest zachwycająca, gdy kucasz i obracasz się, rozpoczynając kopnięcie na podłogę, a następnie pochylając się do przodu, tak że twoja pięta unosi się w czyjeś szydercze kotlety, lub gdy odchylasz się do tyłu, kopiesz i uderzasz we wszystkich kierunkach, jak wspaniała aktorka Michelle Yeoh. Niemożliwe akrobacje: to przede wszystkim powód, dla którego oglądam filmy o sztukach walki – uwielbiam patrzeć, jak ludzie robią rzeczy, których ja nie mogę.
To imponujący pakiet. Istnieją różne poziomy stylizowane na taśmy VHS, tak jakbyś wkładał kasety, aby je odtworzyć, a także bossowie z ładnymi graficznymi ekranami powitalnymi i wieloma poziomami trudności, jeśli masz ochotę podnieść wyzwanie; chociaż jest to dość trudne. Poza tym im więcej grasz, tym większą liczbę nowych ruchów odblokujesz, a oglądanie ich w akcji jest równie przyjemne, niezależnie od tego, czy są to ataki – uwielbiam kopnięcie helikopterem – czy interakcje z otoczeniem, takie jak uderzanie łokciem kołysanego kawałka drewna więc trafia wroga lub skacze o tyczce nad szczelinami między budynkami (sprytna droga ucieczki). Oznacza to, że im więcej grasz, tym bardziej zbliżasz się do przemierzania poziomu niczym tornado, przewracania się, rzucania, uderzania i rozbijania na proch wszystkiego, co cię spotka. Podobnie jak Jackie Chan.